-
Dziękuję, że mi pomagasz. Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie
ważne, że ktoś, kto w ogóle mnie nie zna, pomaga mi, pomimo
tego, że ja sama teraz siebie nie znam... – powiedziałam, kiedy
jedliśmy obiad. – Tak w ogóle, dlaczego pomagasz
dziewczynie, którą znalazłeś w jakiejś ciemnej uliczce i
która nic nie pamięta?
-
Po prostu chciałem ci pomóc. Było mi cię szkoda, nie
chciałem zostawić cię samej takiej zakrwawionej...
-
Mimo wszystko i tak dziękuję. Mam nadzieję, że ktoś mnie wkrótce
rozpozna i przestanę ci zawracać głowę.
-
Ale to żaden problem. Możesz się u mnie zatrzymać, ile chcesz. –
zaprotestował Zbyszek.
-
Przecież ty mnie wcale nie znasz.
-
Ale chcę cię poznać. Wydajesz się fajną osobą...
-
A jeśli taka nie jestem? – przerwałam mu. – Jeżeli jestem
wychowanką jakiegoś domu dziecka albo wychowywałam się w jakiejś
patologicznej albo biednej rodzinie?
-
Patrząc na twoje ciuchy, kiedy cię znalazłem, nie jesteś wcale
taka biedna.
-
A co z rodzicami? Gdybym ich miała, na pewno by mnie rozpoznali na
tym ogłoszeniu, które rozwiesiła policja.
-
Może jeszcze go nie widzieli? Przestań na razie się zamartwiać.
Poczekamy trochę, na pewno niedługo coś ci się przypomni.
-
A jeśli nie?
-
Nie martwmy się na zapas.
-
Ty mnie w ogóle nie znasz. W sumie, to ja ciebie też nie.
-
Pytaj, o co chcesz. – powiedział Zbyszek, a ja zaczęłam zadawać
mu pytania.
Dowiedziałam
się, że ma 26 lat, na nazwisko ma Bartman, od lat jest zakochany w
siatkówce, bardzo długo trenuje, gra w miejscowym klubie.
Niedawno zerwała z nim dziewczyna, przyjaźni się z tym mężczyzną,
co tu był z żoną, z tym Krzyśkiem i jeszcze jakimś Piotrkiem z
tego klubu, gdzie trenuje i jakimś Michałem, który mieszka w
innej miejscowości, że znajomi najczęściej mówią na niego
Zibi. Miał nawet swoją przygodę z reklamą.
-
A co reklamowałeś? – zapytałam.
-
Piwo. – wzruszył ramionami.
-
Będę miała możliwość zobaczyć tą reklamę? – zapytałam z
uśmiechem.
-
Jak będziesz oglądała telewizję, może będzie akurat leciała.
Idziesz ze mną dzisiaj na trening? – zapytał, zmieniając temat.
Z uśmiechem pokiwałam głową.
-
Wychodzimy za jakąś godzinę. Nie wiem, chcesz się przebrać czy
uszykować jakoś?
-
Chyba się przebiorę. – powiedziałam, idąc w stronę pokoju,
który zajmowałam. Założyłam ................ a włosy
spięłam w kok. Po kilku minutach wyszliśmy z domu i spacerem
ruszyliśmy w stronę hali, gdzie trenował Zbyszek. Po piętnastu
minutach drogi doszliśmy na miejsce. Zibi zaprowadził mnie na
trybuny, a sam powiedział, że idzie do szatni. Zostałam tam i
czekałam na niego.
PERSPEKYWA
ZBYSZKA:
-
Chłopaki, przyszła ze mną dzisiaj na trening taka jedna
dziewczyna. Nie wypytujcie jej o nic, bo ona nic nie pamięta.
Straciła pamięć. I nie mówcie jej, że jesteśmy sławnymi
siatkarzami, bo ja jej na razie tego nie powiedziałam. Powiedziałem
jej tylko, że trenuję w miejscowym klubie. – powiedziałem, kiedy
wszedłem do szatni.
-
Policja ustaliła już, kim ona jest? – zapytał Krzysiek.
-
Nie, ale ona przypomniała sobie, że ma na imię Nina, i że chyba
była przez jakiś czas w domu dziecka. Mają sprawdzić papiery w
tutejszej placówce.
-
Może coś ustalą...
-
Może. Jak ona musi się czuć? Nie pamięta nawet ile ma lat.
-
Wygląda na jakieś osiemnaście. – powiedział Krzysiek.
-
Pewnie tyle ma. - wzruszyłam ramionami. – Dobra, chodźmy na
trening. I pamiętajcie, nie pytajcie jej o nic. – przypomniałem
chłopakom, po czym poszliśmy na halę.
PERSPEKTYWA
NINY:
Zobaczyłam
dużą chmarę chłopaków wychodzących z szatni. Odnalazłam
wzrokiem Zbyszka, który też w tym samym czasie się na mnie
spojrzał. Wymieniliśmy uśmiechy, po czym zawołał kolegów
i podszedł do mnie razem z nimi.
-
Chłopaki, to jest Nina, Nina, to moi koledzy z klubu. – powiedział
Zibi, po czym zapoznałam się z każdym. Poznałam tego Piotrka, z
którym przyjaźni się Zbyszek oraz kilku cudzoziemców.
Miałam nadzieję, ża zapamiętam jakoś te wszystkie imiona.
Po
chwili na halę wszedł jakiś mężczyzna. Domyśliłam się, że to
trener.
-
Chłopaki, na początek dwadzieścia kółeczek! – krzyknął,
a chłopacy posłusznie zaczęli wykonywać jego polecenia: najpierw
biegi, potem ćwiczenia rozciągające, a następnie cwiczenia z
piłką. Kiedy obserwowałam ich trening, cały czas towarzyszyło mi
jakieś dziwne uczucie. Nie mogłam go zidentyfikować, ale
wiedziałam, że to moja pamięć próbuje dać mi jakiś znak,
że to coś znajomego. Postanowiłam ignorować te uczucie i nie
próbować przypomnieć sobie wszystkiego na siłę.
Obserwowałam
dalej chłopaków. Połowa z nich ustawiła się za linią
końcową jednej z połów boiska, a reszta ustawiła się na
drugiej połowie. Ci, którzy stali poza boiskiem, podrzucali
piłkę wysoko, wyskakiwali i uderzali w nią mocno, przebijając na
drugą stronę boiska, a pozostali odbijali piłkę rękoma.
Następnie podzielili się na dwie drużyny, grając mecz. Patrzyłam
się na to wszystko, mając wrażenie, ze już to gdzieś widziałam.
W głowie kłębiły mi się jakieś nazwy, ale nie mogłam ich
wyłapać. Dopiero po kilku minutach patrzenia na grających
chłopaków, zrozumiałam zasady tej gry. Zrozumiałam, że
ćwiczenie, które wcześniej wykonywali, to było ćwiczenia
zagrywki i przyjęcia. Teraz z fascynacją oglądałam ich mecz,
obserwując, która z drużyn zdobędzie punkt, kto na jakiej
pozycji gra. Zbyszek... Grał na ataku. Nie wiem, skąd to
wiedziałam, przecież Zibi siedział teraz na ławce, bo podczas
ćwiczeń rozbolała go łydka i teraz zajmował się nim
fizjoterapeuta.... Te myśli i nazwy same przepływały mi przez
głowę. Nie wiem, skąd ja to wszystko wiedziałam. Czy już kiedyś
miałam z tym do czynienia?
Nagle
jeden z chłopaków, o ile dobrze pamiętam, miał na mię
Paul, zaserwował i piłkę przyjął Krzysiek, podał do któregoś
z chłopaków ze swojej drużyny, a ten wystawił jeszcze
innemu. Chłopak z numerem siedem zaatakował, a zawodnicy drugiej
drużyny mieli problemy z przyjęciem i jeden z nich źle odbił i
piłka poleciała w moją stronę złapałam ją i już miałam im ją
podać, kiedy ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie. Spojrzałam na
piłkę, którą trzymałam w ręku. Niebiesko-żółte
kolory były mi dziwnie znajome. Piłka idealnie wpasowywała się w
moje dłonie, jakbym już wiele, wiele razy miała ją w rękach.
Odczytałam znajomy napis na piłce: Mikasa... To wszystko było
takie znajome, a potem... Wypuściłam piłkę z rąk a w mojej
głowie zaczęły przepływać obrazy.
Stoję
na końcu boiska, przemierzam wzrokiem halę. Dziewczyny ode mnie z
drużyny parzą na mnie wyczekująco, przeciwniczki są gotowe do
przyjęcia, trybuny są pełne. Mój wzrok pada na tablicę
wyników. 24:21. Podrzucam piłkę i zagrywam z całą siłą,
a potem wielka radość, wszystkie dziewczyny do mnie podbiegają,
krzyczą, piszczą... Wspomnienie rozwiało się równie
szybko, jak pojawiło się w mojej głowie.
Otworzyłam
oczy. Nawet nie zdałam sobie sprawy, kiedy je zamknęłam. Obok mnie
siedział Zbyszek, a wokół stali chyba wszyscy zawodnicy
Resovii.
Co?
Skąd ja wiem, że to Resovia? Przecież Zbyszek nic o tym nie
wspominał... Zbyszek... Bartman! To jest atakujący tego klubu i
naszej reprezentacji...
-
Nina? Nina, wszystko w porządku? – zapytał troskliwie.
-
Tak... Pamiętam...
-
Przypomniałaś coś sobie? – zapytał, a ja przebiegłam wzrokiem
po obecnych tu siatkarzach. Achrem. Ignaczak, Lotman, Kovacević,
Tichacek, ShÖps,
Kosok, Nowakowski...
-
Ja... ja kiedyś grałam. Pamiętam. A wy... wy jesteście Mistrzami
Polski... Jak ja mogłam was wcześniej nie poznać?
-
Masz amnezję, nic nie pamiętasz, to jest normalne. Ale wszystko
sobie powoli przypominasz. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. –
mówił Zbyszek.
-
Ale... Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś, że grasz w
Resovii? – zapytałam. – Dlaczego w ogóle wcześniej nie
powiedziałeś, że jesteś sławnym siatkarzem?
-
Nie powiedziałem ci, bo nie chciałem na ciebie naciskać, żebyś
próbowała sobie na siłę wszystko przypomnieć. Gdybym ci
powiedział, że gram w Sovii, próbowałabyś cały czas
przypomnieć sobie, co to za klub, kim ja jestem... Obeszło się bez
tego. I tak sobie przypomniałaś.
-
Co mi z takich szczegółów, skoro nie pamiętam, kim
jestem, tylko tyle, że mam na imię Nina?
-
Z czasem przypomnisz sobie wszystko. Chcesz iść już do domu? –
zapytał Zibi, a ja pokiwałam głową. Chciałam odpocząć, położyć
się, zapomnieć o teraźniejszości, przypomnieć sobie przeszłość.
*****************************************
Oddaję ten rozdział w Wasze ręce :) Jak Wam się podoba? Proszę o wyrażenie swojej opininii, nawet tej negatywnej. Za błędy z góry przepraszam. Za nieaktualne informacje np na temat zawodników Asseco również, gdyż ten blog pisany był trochę czasu temu ;)
Pozdrawiam :*
/Justyna
Jaki fajny *o*! Czekam na kolejny z niecierpliwością. Jeżeli kolejne będą tak ciekawe jak ten to nie wytrzymam :* Do następnego <3
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńMega mi się podoba;)
Czekam na następny i pozdrawiam;)
Bardzo fajny rozdział :) Nie mogę się doczekać kolejnego! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział i fajnie opisany przebieg powracania pamięci ;) Nie mogę się doczekać kolejnego <33
OdpowiedzUsuńW dwa dni przeczytałam wszystkie wasze blogi i mogę powiedzieć tylko jedno... są... ZAJEBISTE <3 ! Macie ogromny talent pisarski. No po prostu CUDO <3 Poprzednie opowiadanie o Justynie i Bartku no po prostu brak słów <3 Przy ich rozstaniu płakałam, a na prawdę rzadko zdarza mi się to przy opowiadaniach. Tak samo było przy opowiadaniu o Ance. Blog również genialny <3 ! Szanuje Was również za to że nie jesteście sezonowcami tylko prawdziwymi kibicami " Dumni po wygranej, dzielni po porażce". Życzę Wam dużo sukcesów i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ! <3 (Jesteśmy nawet w tym samym wieku :) )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Nina :*
Świetny :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Nina przypomniała sobie następny szczegół z jej życia :D Może Zibi kiedyś zabierze ją na halę (tak sam na sam) i zaczną grać? ;)
Pozdrawiam i czekam na następny :**