czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 5.

- Nina! Gotowa już jesteś?! – usłyszałam wołanie Zbyszka.
- Yyyy... Daj mi jeszcze pięć minut! – zawołałam, po czym otarłam łzy. Wstałam z podłogi, wrzuciłam do szafy tamte ciuchy i przejrzałam się w lustrze. Makijaż był do całkowitej poprawy... Zdenerwowana zmyłam go, po czym zrobiłam jeszcze raz, tym razem w ekspresowym tempie. Zrezygnowałam już z podkładu i pudru, bo stwierdziłam, że mam całkiem ładną cerę i niepotrzebny mi aż traki makijaż, pomalowałam tylko oczy  -ładnie je wytuszowałam i pomalowałam powieki. Usta pomalowałam błyszczykiem. Zajęło mi to trochę ponad pięć minut, ale Zbyszek się nie denerwował. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Zibi siedział w salonie ubrany w ............. . Na mój widok uśmiechnął się i powiedział:
- Pięknie wyglądasz.
- Dzięki. – poczułam, że się rumienię.
- Ślicznie ci z rumieńcem na twarzy. – dodał, kiedy zauważył moją reakcję na jego komplement.
- Nie słódź już tak. – powiedziałam, po czym zmieniając temat, zapytałam – To jak, jedziemy?
   Zibi pokiwał głową, a po chwili siedzieliśmy już w jego samochodzie. Ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy w milczeniu. Nie mogłam znieść już tej ciszy oraz przygnębienia spowodowanego przypomnieniem tamtego szczegółu.

PERSPEKTYWA ZBYSZKA:
- Zbyszek... Bo... bo ja... ja przypomniałam sobie coś. – odezwała się Nina, a ja spojrzałem na nią kątem oka, ale zaraz wróciłem do obserwowania jezdni.
- Co takiego?
- Tylko, że... po tym, jak się dowiesz, możesz nie chcieć mieć już ze mną nic wspólnego... ja to zrozumiem...
- Ale o czym ty mówisz? Przecież wiesz, że nie ma dla mnie znaczenia, kim byłaś wcześniej. I tak ci pomogę, dopóki nie odzyskasz pamięci i nikt nie zgłosi na policji, że cię zna.
- Tak, ale... to jest... Możesz się na mnie zawieść, kiedy to usłyszysz.
- Nie obchodzi mnie to, co takiego działo się przedtem. Teraz jesteś, jaka jesteś i wydajesz się być fajną osobą, chciałbym cię lepiej poznać.
- Ale... Przez to ja sama mam wstręt do samej siebie.
- Co sobie przypomniałaś? – zapytałem, bo nie mogłem zrozumieć, o co jej chodzi.
- Ja... Ja byłam galerianką. Jak.. jak siedziałam w pokoju, to wzięłam do ręki te ubrania, które miałam na sobie, kiedy mnie znalazłeś i wróciły tamte wspomnienia... Te ubrania... kupił mi je ten facet, co dziś mnie zaczepił.
   Zaskoczyła mnie ta wypowiedź. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć, wiec przez chwilę milczałem. Nina chyba źle zrozumiała moje milczenie.
- Rozumiem cię, wiem, że pewnie nie chcesz mieć ze mną teraz nic wspólnego. Obiecuję, że jak wrócimy z tej imprezy, to się wyprowadzę...
- Niby dokąd? – przerwałem jej. – Nigdzie się nie wyprowadzisz. Zostaniesz u mnie. Dla mnie nie ma znaczenia, kim wcześniej byłaś. Przecież nic nie pamiętasz. Chcę ci pomóc.
- Nie będę ci się narzucać...
- Nie narzucasz się. – przerwałem jej. – Zostajesz u mnie i koniec.
   Nina już nic nie odpowiedziała. Ja również nic nie mówiłem, zastanawiałem się nad tą sytuacją. Nina była w trudnej sytuacji. Chciałem jej pomóc. Ciekawiło mmnie też, kim ona jest, czekałem, aż jej się wszystko przypomni. By.la taka zagadkowa... Kiedy z nią gadałem, spędzałem czas, miałem jakieś dziwne uczucie, które z czasem się nasilało. Pociągała mnie jej zagadkowość, podobała mi się, bardzo ją lubiłem. Może i nie miała najlepszej przeszłości, ale teraz jest inna. Kiedy ten facet ją zaczepił i wmawiał jej, ze jest galerianką, widziałem na jej twarzy obrzydzenie do tego typu sprawy i jestem pewien, że teraz na pewno tego nie będzie robić. Widziałem w niej dobrą dziewczynę, zagubioną w tym świecie i bez zupełnej świadomości, kim ona jest, a na dodatek, chyba coś do niej czułem.

PERSPEKTYWA NINY:
   Nie wiem, jak długo jechaliśmy. Kiedy byliśmy na miejscu, było już ciemno. Zbyszek zaparkował samochód obok innych aut stojących na podwórzu, po czym wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę domu. Głupia ja, zapomniałam wziąć ze sobą czegoś, żeby na siebie zarzucić w razie gdyby było zimno. Teraz przydałby się jakiś sweterek... Zadrżałam z zimna, kiedy wyszliśmy z samochodu. Zibi to zauważył i objął mnie ramieniem.
- Cieplej? – zapytał.
- Trochę... – wymamrotałam, po czym weszliśmy na taras i doszliśmy do drzwi wejściowych. Zbyszek zadzwonił, a po chwili drzwi otworzył jakiś chłopak. Od razu go poznałam. To był Michał Kubiak. Pamiętałam go. Chyba zanim straciłam pamięć lubiłam siatkówkę...
- Siema, Zbyszek. Już myślałem, że nie przyjedziesz. – powiedział mężczyzna i przywitał się z Bartmanem.
- Michał, to jest Nina. Nina, Michał. Poznajcie się. – powiedział Zbyszek, a ja uścisnęłam wyciągniętą rękę Kubiaka i przywitałam się z nim.
- Ty jesteś tą dziewczyną, o której Zbyszek mi tyle opowiadał, że znalazł cię całą poturbowaną i nic nie pamiętałaś? – zapytał z uśmiechem.
- Tak, to ja. – powiedziałam nieśmiało.
- Wejdźcie, co tak będziemy stać. – powiedział Dziku i zaprowadził nas do salonu, skąd dobiegała głośna muzyka. W środku było bardzo dużo osób. Rozpoznałam wśród nich sporo siatkarzy, zarówno z Jastrzębskiego jak i z reprezentacji, z niektórymi były dziewczyny, było także kilka nieznanych mi osób. „Pewnie jacyś znajomi Michała.” – pomyślałam i przysłuchiwałam się rozmowie Zbyszka z Michałem. Rozmawiali o tym, co u nich słychać itp. Jak to przyjaciele, którzy się nie widzieli jakiś czas. Po chwili Zbyszek zaciągnął mnie do najbliżej stojącej grupki, bo uparł się, żeby mnie z nimi zapoznać. Potem zaprowadził mnie do innych, potem jeszcze do innych i w ten sposób oficjalnie poznałam praktycznie całą reprezentację Polski i prawie cły team Jastrzębskiego Węgla łącznie z ich partnerkami czy żonami oraz innych znajomych Michała. Przyznam, że sporo ich było i gdyby nie to, że chyba wcześniej interesowałam się siatkówką i wiedziałam który siatkarz jest który i znałam ich imiona i nazwiska a także ich dziewczyn, to nie spamiętałabym wszystkich.
- No to jak? Pijemy toast za Michała! – zawołał Igła i podniósł do góry swój kieliszek. Cała reszta zrobiła to samo, a Zibi wcisnął mi w rękę kieliszek dla mnie. Kiedy dotknęłam palcami zimnego szkła, przeszedł mnie dreszcz. Zignorowałam to i po zaśpiewaniu Michałowi „Sto lat!” wypiłam za niego toast. Zakręciło mi się w głowie, gdy przełykałam alkohol, poczułam jego smak. Kieliszek wyślizgnął mi się z ręki, a ja musiałam oprzeć się o stół, żeby się nie przewrócić.
- Nina! Nina, co jest? Co się dzieje? – słyszałam głos Zbyszka, dobiegający jakby z oddali. Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa. W głowie miałam kolejne wspomnienia.




***********************************
I  jak Wam się podoba? :D Kolejny rozdział oddaje w Wasze rece xD Pozdrawiam i do następnego ;*
/Justyna


wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 4.

NASTĘPNY DZIEŃ, PERSPEKTYWA NINY:
- Idziesz ze mną dzisiaj na trening? – zapytał Zbyszek, kiedy zjedliśmy śniadanie.
- Hmmm... – zastanowiłam się chwilę. – A o której jest?
- O dziesiątej.
- Czyli za pół godziny? – dopytałam, patrząc na zegarek.
- Czyli musimy już wychodzić. – powiedział Zibi, wstając od stołu i kierując się do salonu, gdzie stała uszykowana wcześniej torba na trening.
- W sumie to mogę iść... – powiedziałam i razem ze Zbyszkiem poszłam na piechotę na halę. Tam ja poszłam na trybuny, a on poszedł do szatni się przebrać. Za kilka minut wyszedł z niej razem z kolegami i zaczął się trening. Nie mogłam uwierzyć w to wszystko. W to, że straciłam pamięć. W to, że pomógł mi sławny siatkarz, a ja go nawet nie poznałam i w jeszcze w to, że jestem już na drugim treningu Resovii.
- Zapomniałem ci wcześniej powiedzieć, że na dzisiaj mam zaproszenie na imprezę urodzinową mojego przyjaciela. Może poszłabyś ze mną? – zapytał Zbyszek, kiedy wracaliśmy do domu po dwóch godzinach treningu.
- Nie. Lepiej będzie, jak zostanę w domu. – odpowiedziałam.
- Dlaczego nie chcesz ze mną jechać? Poznałabyś Michała, mojego przyjaciela, bo to właśnie do niego mamy jechać.- Zbyszek próbował namówić mnie na tą imprezę.
- Nie chcę ci robić kłopotu.
- Ale to żaden kłopot. – upierał się.
- Zostanę w domu, a ty jedź i baw się dobrze. – powiedziałam.
- Nie. Jak nie pojedziesz ze mną, to ja też nie jadę. –
- Ej, tak to ja się nie bawię! To jest szantaż. – zaśmiałam się.
- Może chociaż to podziała, bo widzę, że uparta to ty jesteś.
- Bartman! Grabisz sobie.
- Jedziesz ze mną na imprezę.
- Nie.
- Ale to było stwierdzenie, nie pytanie.
- Nie jadę. Baw się dobrze.
- Jedziesz i koniec.
- Nie jadę.
- Ale ty jesteś uparta.
- Bo dziewczyna uparta zawsze jest coś warta.
- Jedziesz ze mną.
- Nawet nie mam w czym. – złapałam się ostatniej deski ratunku.
- Kupimy coś. – powiedział Zibi i złapała mnie za rękę po czym zaciągnął do galerii handlowej, obok której akurat przechodziliśmy.
- O nie! Nic mi więcej nie będziesz kupował! – zaprotestowałam, odwracając się na pięcie i wychodząc z galerii. Zbyszek mnie dogonił, złapał za ramiona i prawie że siłą wprowadził z powrotem. Chcąc nie chcąc, zostałam zmuszona, na kupienie sobie ciuchów na imprezę, na którą zostałam zmuszona pójść.
Chodziliśmy po galerii, po różnych sklepach, oglądając różne ciuchy. Kupiłam sobie delikatną, kremową sukienkę na ramiączka oraz czarne balerinki. Postawiłam na prosty zestaw, nie chciało mi się chodzić dziś po tych sklepach, przymierzać tyle ciuchów, ale Zibi zaciągał mnie do kolejnych sklepów. Zbyszkowi podobało się jeszcze kilka stylizacji, ale ja jakoś nie miałam humoru. Może to było spowodowane tym, że gdzie się nie obejrzałam, widziałam swoje zdjęcie z opisem i prośbą o kontakt na policję, jeśli ktoś mnie zna.
Weszłam ze Zbyszkiem już do któregoś z kolei sklepu. Nagle zaczepił mnie jakiś mężczyzna:
- Hej śliczna. Chcesz sobie dzisiaj kupić coś ładnego? – zapytał.
- Chyba mnie pan z kimś pomylił... – powiedziałam, odruchowo odsuwając się od niego. On jednak się przybliżył, pytając:
- Nie chcesz żadnych perfum albo nowej torebki? A może przydałaby ci się nowa sukienka?
- Ale o czym pan mówi? – zapytałam, przestraszona.
- Niech pan ją zostawi. Ona pana nie zna, niech pan jej nie zaczepia. – odezwał się Zbyszek.
- A to twój nowy klient? Stać go na elegancką torebkę dla ciebie?
- O co panu chodzi? Nie wiem, o czym pan mówi...
- Jasne, zgrywaj niewiniątko, pewnie udajesz, że nic nie wiesz, bo jest z tobą twój chłopak. – zaśmiał się mężczyzna.
- To nie jest mój chłopak i naprawdę nie wiem, o co panu chodzi.
- Nie ma z tobą dzisiaj twoich koleżanek? – zapytał facet, nie odpowiadając na moje pytanie.
- Jakich koleżanek? – zapytałam.
- Tych, które razem z tobą szukały w galerii bogatych mężczyzn i wyciągały od nich prezenty w zamian za małą przyjemność. – zaśmiał się kpiąco.
- Pan mnie chyba z kimś pomylił... – pokręciłam głową. Nie mogłam uwierzyć. Dowiadywałam się o sobie coraz to nowsze rzeczy.... Ja nie mogłam być galerianką!
- Jeszcze tydzień temu kupowałem ci takie ładne szpilki.
- To na pewno nie byłam ja. Przepraszam, ale się spieszę... – powiedziałam i wyszłam ze sklepu, a za mną oniemiały Zbyszek. Szliśmy w milczeniu, aż w końcu Zibi zapytał:
- Czy to prawda? Byłaś galerianką?
- Nie wiem! Nic nie pamiętam! To nie może być prawda! Ten facet był obleśny! – zaczęłam krzyczeć, a po policzkach poleciały mi łzy.
- Nina, nie płacz... Wszystko się jakoś ułoży. – Zbyszek przytulił mnie staliśmy w objęciach na środku chodnika. On mnie pocieszał, głaskał po głowie, a ja płakałam w jego ramię. Byłam zupełnie bezsilna. Nic nie pamiętałam, a dowiaduję się o sobie takich rzeczy.
- Nina, poradzimy sobie. Nie płacz, masz mnie, ja ci pomogę.... – Zbyszek cały czas mnie pocieszał, dopóki się nie uspokoiłam.
Do domu wróciliśmy przed czwartą. Zaczęliśmy się od razu szykować na imprezę. Nie miałam zbytniej ochoty tam jechać, no ale skoro Zbyszek tyle dla mnie zrobił, to i ja powinnam coś dla niego zrobić. Skoro tak nalegał, żebym z nim pojechała, to pojadę. Nie wiem, jak się będę bawić, pewnie w ogóle, ale chcę mu się jakoś odpłacić za to wszystko.
Założyłam kupiony dzisiaj zestaw, po czym zajęłam się fryzurą. Zdecydowałam, że upnę włosy w koka. Po fryzurze przyszedł czas na makijaż. Skończyłam się szykować o siedemnastej. Zanim wyszłam z pokoju, coś mnie nakłoniło, żeby zajrzeć do szafy. Nie wiem, po co, ale od razu odnalazłam tam ciuchy, w których znalazł mnie Zbyszek. Wzięłam je do ręki i już wszystko rozumiałam...
Przypomniałam sobie te wszystkie „wycieczki” do galerii w towarzystwie jakiś dwóch dziewczyn. W tej chwili nie mogłam sobie ich przypomnieć, ale w głębi duszy czułam, że to moje przyjaciółki. Chodziłyśmy do galerii niemal codziennie i zawsze wychodziłyśmy stamtąd z nowym nabytkiem. Rzeczywiście było tak, jak ten facet mówił... Pamiętałam go. Bardzo często kupował mi prezenty w zamian za seks...
Boże! Kim ja w ogóle jestem?! Czułam do siebie wstręt i obrzydzenie, odkąd dowiedziałam się tej rzeczy o sobie. Jak ja w ogóle mogłam zgodzić się na coś takiego? Skąd mi to przyszło do głowy?
Oparłam się o szafę i osunęłam na podłogę. Nadal miałam w rękach tamte ubrania, a przed oczami wspomnienia z galerii... Wolałabym, żebym nigdy ich sobie nie przypomniała. Czy ja naprawdę byłam galerianką? Może wyobraźnia po prostu płata mi figla?
Tak bardzo chciałabym w to wierzyć, ale i tak wiedziałam, że to może być prawda...

******************************
I jak Wam się podoba? :D Spodziewaliście się takich wspomnień i szczegółów z przeszłości Niny? ;) Mam nadzieję, że udało mi się Was zaskoczyć :D Proszę, komentujcie, wyrażajcie swoje opinie, bo ciekawa jestem, co sądzicie o tym rozdziale i w ogóle o tym blogu :)
To pozdrawiam i do następnego :*

/Justyna

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 3.

- Dziękuję, że mi pomagasz. Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ważne, że ktoś, kto w ogóle mnie nie zna, pomaga mi, pomimo tego, że ja sama teraz siebie nie znam... – powiedziałam, kiedy jedliśmy obiad. – Tak w ogóle, dlaczego pomagasz dziewczynie, którą znalazłeś w jakiejś ciemnej uliczce i która nic nie pamięta?
- Po prostu chciałem ci pomóc. Było mi cię szkoda, nie chciałem zostawić cię samej takiej zakrwawionej...
- Mimo wszystko i tak dziękuję. Mam nadzieję, że ktoś mnie wkrótce rozpozna i przestanę ci zawracać głowę.
- Ale to żaden problem. Możesz się u mnie zatrzymać, ile chcesz. – zaprotestował Zbyszek.
- Przecież ty mnie wcale nie znasz.
- Ale chcę cię poznać. Wydajesz się fajną osobą...
- A jeśli taka nie jestem? – przerwałam mu. – Jeżeli jestem wychowanką jakiegoś domu dziecka albo wychowywałam się w jakiejś patologicznej albo biednej rodzinie?
- Patrząc na twoje ciuchy, kiedy cię znalazłem, nie jesteś wcale taka biedna.
- A co z rodzicami? Gdybym ich miała, na pewno by mnie rozpoznali na tym ogłoszeniu, które rozwiesiła policja.
- Może jeszcze go nie widzieli? Przestań na razie się zamartwiać. Poczekamy trochę, na pewno niedługo coś ci się przypomni.
- A jeśli nie?
- Nie martwmy się na zapas.
- Ty mnie w ogóle nie znasz. W sumie, to ja ciebie też nie.
- Pytaj, o co chcesz. – powiedział Zbyszek, a ja zaczęłam zadawać mu pytania.
Dowiedziałam się, że ma 26 lat, na nazwisko ma Bartman, od lat jest zakochany w siatkówce, bardzo długo trenuje, gra w miejscowym klubie. Niedawno zerwała z nim dziewczyna, przyjaźni się z tym mężczyzną, co tu był z żoną, z tym Krzyśkiem i jeszcze jakimś Piotrkiem z tego klubu, gdzie trenuje i jakimś Michałem, który mieszka w innej miejscowości, że znajomi najczęściej mówią na niego Zibi. Miał nawet swoją przygodę z reklamą.
- A co reklamowałeś? – zapytałam.
- Piwo. – wzruszył ramionami.
- Będę miała możliwość zobaczyć tą reklamę? – zapytałam z uśmiechem.
- Jak będziesz oglądała telewizję, może będzie akurat leciała. Idziesz ze mną dzisiaj na trening? – zapytał, zmieniając temat. Z uśmiechem pokiwałam głową.
- Wychodzimy za jakąś godzinę. Nie wiem, chcesz się przebrać czy uszykować jakoś?
- Chyba się przebiorę. – powiedziałam, idąc w stronę pokoju, który zajmowałam. Założyłam ................ a włosy spięłam w kok. Po kilku minutach wyszliśmy z domu i spacerem ruszyliśmy w stronę hali, gdzie trenował Zbyszek. Po piętnastu minutach drogi doszliśmy na miejsce. Zibi zaprowadził mnie na trybuny, a sam powiedział, że idzie do szatni. Zostałam tam i czekałam na niego.

PERSPEKYWA ZBYSZKA:
- Chłopaki, przyszła ze mną dzisiaj na trening taka jedna dziewczyna. Nie wypytujcie jej o nic, bo ona nic nie pamięta. Straciła pamięć. I nie mówcie jej, że jesteśmy sławnymi siatkarzami, bo ja jej na razie tego nie powiedziałam. Powiedziałem jej tylko, że trenuję w miejscowym klubie. – powiedziałem, kiedy wszedłem do szatni.
- Policja ustaliła już, kim ona jest? – zapytał Krzysiek.
- Nie, ale ona przypomniała sobie, że ma na imię Nina, i że chyba była przez jakiś czas w domu dziecka. Mają sprawdzić papiery w tutejszej placówce.
- Może coś ustalą...
- Może. Jak ona musi się czuć? Nie pamięta nawet ile ma lat.
- Wygląda na jakieś osiemnaście. – powiedział Krzysiek.
- Pewnie tyle ma. - wzruszyłam ramionami. – Dobra, chodźmy na trening. I pamiętajcie, nie pytajcie jej o nic. – przypomniałem chłopakom, po czym poszliśmy na halę.


PERSPEKTYWA NINY:
Zobaczyłam dużą chmarę chłopaków wychodzących z szatni. Odnalazłam wzrokiem Zbyszka, który też w tym samym czasie się na mnie spojrzał. Wymieniliśmy uśmiechy, po czym zawołał kolegów i podszedł do mnie razem z nimi.
- Chłopaki, to jest Nina, Nina, to moi koledzy z klubu. – powiedział Zibi, po czym zapoznałam się z każdym. Poznałam tego Piotrka, z którym przyjaźni się Zbyszek oraz kilku cudzoziemców. Miałam nadzieję, ża zapamiętam jakoś te wszystkie imiona.
Po chwili na halę wszedł jakiś mężczyzna. Domyśliłam się, że to trener.
- Chłopaki, na początek dwadzieścia kółeczek! – krzyknął, a chłopacy posłusznie zaczęli wykonywać jego polecenia: najpierw biegi, potem ćwiczenia rozciągające, a następnie cwiczenia z piłką. Kiedy obserwowałam ich trening, cały czas towarzyszyło mi jakieś dziwne uczucie. Nie mogłam go zidentyfikować, ale wiedziałam, że to moja pamięć próbuje dać mi jakiś znak, że to coś znajomego. Postanowiłam ignorować te uczucie i nie próbować przypomnieć sobie wszystkiego na siłę.
Obserwowałam dalej chłopaków. Połowa z nich ustawiła się za linią końcową jednej z połów boiska, a reszta ustawiła się na drugiej połowie. Ci, którzy stali poza boiskiem, podrzucali piłkę wysoko, wyskakiwali i uderzali w nią mocno, przebijając na drugą stronę boiska, a pozostali odbijali piłkę rękoma. Następnie podzielili się na dwie drużyny, grając mecz. Patrzyłam się na to wszystko, mając wrażenie, ze już to gdzieś widziałam. W głowie kłębiły mi się jakieś nazwy, ale nie mogłam ich wyłapać. Dopiero po kilku minutach patrzenia na grających chłopaków, zrozumiałam zasady tej gry. Zrozumiałam, że ćwiczenie, które wcześniej wykonywali, to było ćwiczenia zagrywki i przyjęcia. Teraz z fascynacją oglądałam ich mecz, obserwując, która z drużyn zdobędzie punkt, kto na jakiej pozycji gra. Zbyszek... Grał na ataku. Nie wiem, skąd to wiedziałam, przecież Zibi siedział teraz na ławce, bo podczas ćwiczeń rozbolała go łydka i teraz zajmował się nim fizjoterapeuta.... Te myśli i nazwy same przepływały mi przez głowę. Nie wiem, skąd ja to wszystko wiedziałam. Czy już kiedyś miałam z tym do czynienia?
Nagle jeden z chłopaków, o ile dobrze pamiętam, miał na mię Paul, zaserwował i piłkę przyjął Krzysiek, podał do któregoś z chłopaków ze swojej drużyny, a ten wystawił jeszcze innemu. Chłopak z numerem siedem zaatakował, a zawodnicy drugiej drużyny mieli problemy z przyjęciem i jeden z nich źle odbił i piłka poleciała w moją stronę złapałam ją i już miałam im ją podać, kiedy ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie. Spojrzałam na piłkę, którą trzymałam w ręku. Niebiesko-żółte kolory były mi dziwnie znajome. Piłka idealnie wpasowywała się w moje dłonie, jakbym już wiele, wiele razy miała ją w rękach. Odczytałam znajomy napis na piłce: Mikasa... To wszystko było takie znajome, a potem... Wypuściłam piłkę z rąk a w mojej głowie zaczęły przepływać obrazy.
Stoję na końcu boiska, przemierzam wzrokiem halę. Dziewczyny ode mnie z drużyny parzą na mnie wyczekująco, przeciwniczki są gotowe do przyjęcia, trybuny są pełne. Mój wzrok pada na tablicę wyników. 24:21. Podrzucam piłkę i zagrywam z całą siłą, a potem wielka radość, wszystkie dziewczyny do mnie podbiegają, krzyczą, piszczą... Wspomnienie rozwiało się równie szybko, jak pojawiło się w mojej głowie.
Otworzyłam oczy. Nawet nie zdałam sobie sprawy, kiedy je zamknęłam. Obok mnie siedział Zbyszek, a wokół stali chyba wszyscy zawodnicy Resovii.
Co? Skąd ja wiem, że to Resovia? Przecież Zbyszek nic o tym nie wspominał... Zbyszek... Bartman! To jest atakujący tego klubu i naszej reprezentacji...
- Nina? Nina, wszystko w porządku? – zapytał troskliwie.
- Tak... Pamiętam...
- Przypomniałaś coś sobie? – zapytał, a ja przebiegłam wzrokiem po obecnych tu siatkarzach. Achrem. Ignaczak, Lotman, Kovacević, Tichacek, ShÖps, Kosok, Nowakowski...
- Ja... ja kiedyś grałam. Pamiętam. A wy... wy jesteście Mistrzami Polski... Jak ja mogłam was wcześniej nie poznać?
- Masz amnezję, nic nie pamiętasz, to jest normalne. Ale wszystko sobie powoli przypominasz. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. – mówił Zbyszek.
- Ale... Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś, że grasz w Resovii? – zapytałam. – Dlaczego w ogóle wcześniej nie powiedziałeś, że jesteś sławnym siatkarzem?
- Nie powiedziałem ci, bo nie chciałem na ciebie naciskać, żebyś próbowała sobie na siłę wszystko przypomnieć. Gdybym ci powiedział, że gram w Sovii, próbowałabyś cały czas przypomnieć sobie, co to za klub, kim ja jestem... Obeszło się bez tego. I tak sobie przypomniałaś.
- Co mi z takich szczegółów, skoro nie pamiętam, kim jestem, tylko tyle, że mam na imię Nina?
- Z czasem przypomnisz sobie wszystko. Chcesz iść już do domu? – zapytał Zibi, a ja pokiwałam głową. Chciałam odpocząć, położyć się, zapomnieć o teraźniejszości, przypomnieć sobie przeszłość.

*****************************************

Oddaję ten rozdział w Wasze ręce :) Jak Wam się podoba? Proszę o wyrażenie swojej opininii, nawet tej negatywnej. Za błędy z góry przepraszam. Za nieaktualne informacje np na temat zawodników Asseco również, gdyż ten blog pisany był trochę czasu temu ;)

Pozdrawiam :*

/Justyna